czwartek, 23 stycznia 2014

Roczek


Moja Pociecha skończyła roczek.
A dopiero co się urodził, taki tyciusi, że się dziwiłam jak można być tak malutkim!
Że jak tu teraz przewinąć tak małą pupeczkę!
Takie miał włoski ciemne i ciemnoniebieskie oczęta. Uśmiechy słał przez sen.
A teraz mam małego chłopczyka.
Zamiast niebieskich oczu są szaro-brązowe, zamiast ciemnych włosków jasne, krótko przycięte (!).
Nie wygląda już wcale jak dzidziuś, o nie.
Ech, Pisklaku, kiedy to stałeś się takim dużym chłopcem?

wtorek, 14 stycznia 2014

Nowy Rok w Gospodzie


Ciach! Miesiąc minął jak z bicza strzelił, a z nim piękne (i przeżyte w pełnym zdrowiu - tak, tak!) Święta. Nadszedł Nowy Rok, przyniósł nowe sprawy i nowe poświąteczne kilogramy – u dzieci jak najbardziej naturalne i pożądane, u rodziców nieco mniej.

Z opóźnieniem wszystkim tu zaglądającym życzę

cudownego, błogosławionego i przeżytego jak najpiękniej roku 2014! Niech Wasza radość rośnie każdego dnia jak moje Pisklaki, czyli bardzo szybko!

:D

 

Świąteczny czas Sowa spędził szczęśliwie w domu, korzystając z pożytecznej i kochanej przez całą rodzinę opcji urlopu. Kurka zatem korzystała z pięknego czasu wraz z nim, a internety leżały odłogiem, czasem tylko były śledzone jednym oczkiem przy karmieniu, przy stosunkowo nikłym udziale rąk.
Od ostatniego postu wydarzyło się bardzo wieeele. Pisklak Młodszy zwłaszcza przeobraził się z malucha chodzącego nieśmiało na małych szczudełkach w stworzenie zdecydowanie i jedynie dwunożne, poruszające się zaskakująco szybko jak na tę długość kończyn, zwłaszcza w kierunku szczotki do kibelka.

Dziąsła PM wydały obfity owoc w postaci kształtnych łopat, które wyszły po wielu bólach, kwikach i innych przyjemnościach, odbitych w postaci podków pod oczami rodziców.

PM wydawszy na świat uzębienie, gdy jego kasowniki dolne były już całkiem konkretne, a górne nieśmiało wystawały nad powierzchnię dziąsła, zorientował się, że ich powierzchnię można zewrzeć ze sobą. Było to na ramieniu matki, nieświadomej niczego.
Nagle rozległ się zgrzyt bram Mordoru. Matka aż się rozejrzała z lekkim popłochem wyglądając atakujących orków, gdy okazało się, że to Pisklak testuje zgrzytalność swoich zębów. Tak, to niezwykłe, że zębami można wydawać dźwięki. Mordercze zgrzyty w zintensyfikowanej wersji towarzyszyły nam jeszcze przez parę dni, aż czynność została porzucona, jako coś oswojonego i wypróbowanego. Uff!

Przeszliśmy właśnie świeżo zapalenie spojówek. Najbardziej dotkliwie przeżył je Pisklak Młodszy, który pewnego dnia zaczął mocno trzeć oczyska, następnego już wyglądał jak udręczony młody Werther.
Zapaleniu towarzyszy katarek, z którym toczę regularne boje. Pisklak Starszy dba o moją kondycję i bez ostrzeżenia wypuszcza intruza pod dużym ciśnieniem i wtedy bawimy się za katarkiem w zabawę „kto pierwszy na podłodze”. Na razie ja wygrywam 4689 do 18. Aż 18 razy katar był szybszy, ale nie zawsze lądował na podłodze. W każdym razie gdzieś tam lądował.

Niestety nadal walka trwa, cały dzień towarzyszy nam bulgot i ciężkie sapanie na tyle sugestywne, że jest nam wszystkim nieco duszno!
Na szczęście za oknem pada piękny śnieg (chwilowo w postaci płynnej), który osładza nam ten wymagający czas. Tu płynie i tam płynie.
Piękną mamy wiosnę tej zimy!