Minął tymczasem rok.
Mała przerwa między blogowymi
literkami, wirtualna przestrzeń ta sama, a tyle się w tę lukę
między postami wciśnie, że to nie do ogarnięcia rozumem.
W międzyczasie różne rzeczy się w
naszej rodzinie działy.
Dzieci rosły szumiąc podziałami
komórkowymi, a matka w jakiejś innej czasoprzestrzeni, „nieco”
równoległej przeżywała swoją depresję, która nielitościwie i
nieubłaganie się do jej życia wprosiła.
Była zresztą już wcześniej.
Ale nie dotarła TU.
Rozsiadła się natomiast wszędzie
indziej, także na klawiaturze i nie pozwalała pisać, cieszyć się
z Piskląt i płynącego życia.
…
nie ona jednak ma być bohaterką tego
bloga, nie uczynię jej tej satysfakcji! :)
Sięgam zatem do radosnych zasobów,
które każdego dnia pęcznieją za sprawą rozwijających się w
szybkim tempie Piskląt.
Młodsze Pisklę produkuje już złożone
zdania, więc dokłada się do puli godnych uwagi odzywek.
Tego posta dedykuje Tej Kochanej
Osobie, która czekała na niego od dawna i motywowała prosząc o
dalszy ciąg!
Dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz